Dworzec pociagowy - kloszardzi - ludzie
To ci biedni ludzie, ktorych nedza i desperacja zmusila wyjsc na ulice. I oczywiscie sa i tacy, ktorzy z wlasnej woli sie stoczyli, ale to nie wazne. Wazne jest to, ze byli wsrod nich przede wszystkim ludzie, ktorych polski los zrzucil na dno, z ktorego sie juz nie odbija. Nie odbija sie, bo Polska nie jest jeszcze na tyle cywilizowanym krajem, aby im pomoc. Z reszta sama sposcila ich z mostu rzeczywistosci.
I jakos czujesz to, ze oni toba gardza. Patrza na ciebie z politowaniem.
Oczywiscie sa rozne kloszardy i napewno nie mowie ty o Rumunach i innych bez papierow, ktorzy zalewaja Francje w poszukiwaniu darmowego zycia.
Mysle, ze to tak plyciej traktujac ten temat (chyba bardziej niz plyciej, nie wiem) ogolnie tak to wyglada. Kryja sie jednak za tym tragedie zyciowe ciezko-psychologiczne. Traktat mozna na ten temat napisac. Tak, wiec zakoncze jeszcze takim milym wspomieniem zwiazanym z kloszardem i dworcem metrowym.
Otoz stoje sobie kiedys na peronie i czekam na metro.
Po mojej stronie bylam tylko ja. Pod drugiej stronie stalo prawie ze puste metro. Slysze jednak jakas rozmowe bardzo glosna i w dziwnym jezyku. Echo sie niesie i jakos dziwnie nie wiedzialam co sie dzieje, skad te odglosy i o co w ogole chodzi. No i prosze metro odjechalo, a po drugiej stronie na przeciwko mnie siedzialo dwoch niemieckich klaszardow! Siedzieli sobie szczeliwi na lawce i dyskutowali glosno po niemiecku. Przyjechali sobie na wakacje do Francji, a co! A czemu nie? Oni widza swiat w innym wymiarze.
Zawsze kiedy mnie prosza o grosza daje im bez wahania. Przeciez musza z czegos zyc.
I tak widze, ze chcac czy nie, kiedy mowa o dworcach to i mowa o kloszardach. A moze to dowod na rozwoj cywilizacyjny kraju? I tak Polska weszla w krag europejskiej cywilizacji?
Hmm.. nie ma sie co ludzic. Polsce jest wszedzie daleko. Kazda plaszczyzna, no moze nie ta ekonomiczna, jest daleko daleko w tyle. Taka kolej rzeczy. Trzeba pokolen, ale smutne jest to, ze inne kraje, ktore startowaly z tej samej pozycji co my reprezentuja wyzszy poziom i Europie sie "milej" z nimi gada. Polske sie omije, niestety.
No i co z tym dworcem we Wrocku?
Pamietam jeszcze jak sie tam zatrulam pita i az zemdlalam w nocy z bolu zoladka. No i pamietam jak mi wciaglo karte telefoniczna tysiac impulsow (czy nie wiem ile, ale bardzo duzo), bo jakiei lobuzy jakos zablokowaly telefony.
No i uwielbialam jezdzic pociagami i sluchac ludzi. Babcie i dziadki jak wymieniali swoje swiato-poglady. I jakos ludzie zawsze byli milsi i szczeliwsi siedzac w pociagu. Pociag zawsze ich ukolysal. Jakas magie maja w sobie polskie pociagi, ale to juz inny przyjemny temat i kiedys do niego wroce.
A no i najwazniejsze. COD W POCIAGU! Kiedys jechalam do siebie z Wrocka wczesnie rano w olbrzymich bolach. Stalam i ryczalam z bolu, bo nie moglam sie powstrzymac. Mialam kamienie w narkach! W pociagu w moim przedziale znalazla sie osoba (co za przypadek!!!), ktora miala gleboko w walizce spazamine - chyba tak sie to lekarstwo nazywalo. Lek rozkurczajacy, ktory pozwolil mi dojechac do celu. Notabene kamienie "urodzilam" po dwoch tygodniach ciezkich boli. Skonczylo sie szpitalem i narkotykami na rozkurcze. Hmm...
I jeszcze jedno wspomnianie, uwielbialam czekac na pociag w takim fajnym barze gdzie kupowalam sobie kawe czy cos do zjedzenia (menu zalezalo od stanu finansowego) i na scianie w tym barze bylo namalowane okno. Kazdy kto bywa na dworcu kolejowym we Wrocku musi znac to miejsce.
PS. Moja super parasolke, o ktora sie opieralam, zgubila tzn zostawilam w pociagu relacja Wroclaw- Czestochowa i dalej. Bardzo ja lubilam. Bylysmy do siebie przywiazane. Byla dluga z drewniana raczka, solidna, ze stara mapa swiata - jeski ktos ja znalazl dziekuje za wrocenie mi jej:)