Panta Rhei

Tak Piotrek do exhibicji mojej osoby i mojeg zycia! Chce sobie postawic pomnik, bo przeciez nikt za mnie tego nie zrobi, bo niczym sobie nie zasluzylam na taki zaszczyt. Tak wiec nie mam innego wyjscia...

27 kwietnia 2009

Dworzec pociagowy - kloszardzi - ludzie

Tak, wiec mam taki image siebie za czasow studiow we Wroclawiu jak stoje oparta o parasolke taka dluga à la laske i ubrana jestem w dlugi czarny kamizelko-plaszcz. Stoje sobie wygodnie na dworcu we Wroclawiu na przeciwko zegara.
Stoje i obserwuje ludzi. Biegna, ida, smieja sie, smuca, gadaja. Twarze widze raczej tych co wlasnie wysiedli z pociagu i kieruja sie spacerem lub w biegu w strone wyjscia.

To tak à propos ksiazki, ktora wlasnie skonczylam i w ktorej bohaterka lubila podobnie jak ja, chodzic na dworce pociagowe obserwowac ludzi. To takie ciekawe, mile, uspokajajace i przede wszystkim relaksujace.
Chodzi o obserwowanie emocji ludzkich, ktore rysuja sie na ich twarzach i w sposobie poruszenia sie.
Mieszkajac juz we Francji pewnego dnia pojechalam do Wroclawiu i postanowilam pojsc sobie na dworzec poobserwowac ludzi jak zadawnych czasow. Przezylam wstrzasajace momenty. Dworzec byl pelen kloszardow. Ludzi starych przede wszystkim. Biednych, glodnych, zalkoholizowanych, smierdzacych szukajacych ciepla przy kalorferach. Bylam bardzo roztrzesiona tym widokiem. Wzielam sobie na uspokojenia.
To ci biedni ludzie, ktorych nedza i desperacja zmusila wyjsc na ulice.
I oczywiscie sa i tacy, ktorzy z wlasnej woli sie stoczyli, ale to nie wazne. Wazne jest to, ze byli wsrod nich przede wszystkim ludzie, ktorych polski los zrzucil na dno, z ktorego sie juz nie odbija. Nie odbija sie, bo Polska nie jest jeszcze na tyle cywilizowanym krajem, aby im pomoc. Z reszta sama sposcila ich z mostu rzeczywistosci.
Tragedia.
I moja reakcja nie wynikala z faktu, ze nie mieszkalam juz w Polsc i odzwyczailam sie od pewnych widokow. Zapewniam, ze pare lat wczesniej nie bylo takich tragicznych scen na dworcu we Wroclawiu.

No i tak temat zszedl na kloszardow.

Chcialam jeszcze powiedziec, ze: w krajach powiedzmy cywilizowanych hmm ... "bogatych socjalnie" ludzie staja sie kloszardami czesto z wlasnej woli. Oni sa jacys szczesliwsi i nie zycza sobie pomocy nikogo. Radza sobie i kontynuacja takiego stanu jest czesto ich wyborem. Ciekawi sa bardzo. Niechca wrocic do naszej cywilizacji.
prosze jakie wesole chlopaki:)

I jakos czujesz to, ze oni toba gardza. Patrza na ciebie z politowaniem.

Oczywiscie sa rozne kloszardy i napewno nie mowie ty o Rumunach i innych bez papierow, ktorzy zalewaja Francje w poszukiwaniu darmowego zycia.

Mysle, ze to tak plyciej traktujac ten temat (chyba bardziej niz plyciej, nie wiem) ogolnie tak to wyglada. Kryja sie jednak za tym tragedie zyciowe ciezko-psychologiczne. Traktat mozna na ten temat napisac. Tak, wiec zakoncze jeszcze takim milym wspomieniem zwiazanym z kloszardem i dworcem metrowym.

Otoz stoje sobie kiedys na peronie i czekam na metro.

Po mojej stronie bylam tylko ja. Pod drugiej stronie stalo prawie ze puste metro. Slysze jednak jakas rozmowe bardzo glosna i w dziwnym jezyku. Echo sie niesie i jakos dziwnie nie wiedzialam co sie dzieje, skad te odglosy i o co w ogole chodzi. No i prosze metro odjechalo, a po drugiej stronie na przeciwko mnie siedzialo dwoch niemieckich klaszardow! Siedzieli sobie szczeliwi na lawce i dyskutowali glosno po niemiecku. Przyjechali sobie na wakacje do Francji, a co! A czemu nie? Oni widza swiat w innym wymiarze.

Zawsze kiedy mnie prosza o grosza daje im bez wahania. Przeciez musza z czegos zyc.

I tak widze, ze chcac czy nie, kiedy mowa o dworcach to i mowa o kloszardach. A moze to dowod na rozwoj cywilizacyjny kraju? I tak Polska weszla w krag europejskiej cywilizacji?

Hmm.. nie ma sie co ludzic. Polsce jest wszedzie daleko. Kazda plaszczyzna, no moze nie ta ekonomiczna, jest daleko daleko w tyle. Taka kolej rzeczy. Trzeba pokolen, ale smutne jest to, ze inne kraje, ktore startowaly z tej samej pozycji co my reprezentuja wyzszy poziom i Europie sie "milej" z nimi gada. Polske sie omije, niestety.

No i co z tym dworcem we Wrocku?

Pamietam jeszcze jak sie tam zatrulam pita i az zemdlalam w nocy z bolu zoladka. No i pamietam jak mi wciaglo karte telefoniczna tysiac impulsow (czy nie wiem ile, ale bardzo duzo), bo jakiei lobuzy jakos zablokowaly telefony.

No i uwielbialam jezdzic pociagami i sluchac ludzi. Babcie i dziadki jak wymieniali swoje swiato-poglady. I jakos ludzie zawsze byli milsi i szczeliwsi siedzac w pociagu. Pociag zawsze ich ukolysal. Jakas magie maja w sobie polskie pociagi, ale to juz inny przyjemny temat i kiedys do niego wroce.

A no i najwazniejsze. COD W POCIAGU! Kiedys jechalam do siebie z Wrocka wczesnie rano w olbrzymich bolach. Stalam i ryczalam z bolu, bo nie moglam sie powstrzymac. Mialam kamienie w narkach! W pociagu w moim przedziale znalazla sie osoba (co za przypadek!!!), ktora miala gleboko w walizce spazamine - chyba tak sie to lekarstwo nazywalo. Lek rozkurczajacy, ktory pozwolil mi dojechac do celu. Notabene kamienie "urodzilam" po dwoch tygodniach ciezkich boli. Skonczylo sie szpitalem i narkotykami na rozkurcze. Hmm...

I jeszcze jedno wspomnianie, uwielbialam czekac na pociag w takim fajnym barze gdzie kupowalam sobie kawe czy cos do zjedzenia (menu zalezalo od stanu finansowego) i na scianie w tym barze bylo namalowane okno. Kazdy kto bywa na dworcu kolejowym we Wrocku musi znac to miejsce.

PS. Moja super parasolke, o ktora sie opieralam, zgubila tzn zostawilam w pociagu relacja Wroclaw- Czestochowa i dalej. Bardzo ja lubilam. Bylysmy do siebie przywiazane. Byla dluga z drewniana raczka, solidna, ze stara mapa swiata - jeski ktos ja znalazl dziekuje za wrocenie mi jej:)