Panta Rhei

Tak Piotrek do exhibicji mojej osoby i mojeg zycia! Chce sobie postawic pomnik, bo przeciez nikt za mnie tego nie zrobi, bo niczym sobie nie zasluzylam na taki zaszczyt. Tak wiec nie mam innego wyjscia...

26 grudnia 2008

WYMARZONY ZIMOWY SPACER PO STARYCH OKOLICACH

DROGA NAD STRUMYCZEK
A NA KONIEC ZAPOMNIANA ZABAWA

18 grudnia 2008

MOJE NIEDOBRE CHLOPAKI - SIERPOKOSY


Fajna ekipa.
Oby dwa do mnie naleza.
Mile, ale czasem mam dosc:)
Haha...
W sumie nie mam zaduzo do powiedzenia.
Poprostu to zdjecia za mna chodzi ostatnimi dniami, a to pewnie dlatego, ze jutro pakujemy walizki i jedziemy na wakacje noelowe do PL i musze pamietac zeby obydwoch zabrac ze soba i przede wszystkim dobrze ich spakowac:)




A to à propos ostatnigo sierpniowego weekendu, ktory nie ma nic wspolnego z grudniem, ale ma za to zwiazek ze zdjeciem powyzszym - zrobione na tym samym wypadzie.

NORMANDZKIE KROWY I ICH KOPYTA

NORMANDZKIE POLA I ZBOZA

GLOWNE WYDARZENIE I ATRAKCJA POBYTU


15 grudnia 2008

WILLIAM WHARTON - NIEZYJE

Tak tak i moje marzenie z dawnych lat pryslo!!!
Jakos dziwnie mi sie zrobilo jak sobie zdalam z tego sprawe.
Nie mialam ochoty plakac z bezsilnosci.
Niebylam z rozpaczona.
Nie cierpialam.
Zrobilo mi sie tylko smutno.
Pogodzilam sie z PANTA RHEI.
Wiliam Wharton nie zyje, zmarl 16 listopada 2008.
Jego piekna starcza twarz (ale jeszcze nie zabardzo zryta zmarszczkami zeby odejsc) bedzie zawsze pojawiac sie przed moimi oczami, kiedy tylko pomysle o nim.
Niestety choroba...
Jejku cieszmy sie zyciem!
Cieszmy sie z kazdej zmarszczki na twarzy!
... im wiecej zmarszczek tym dumniejsi powinnismy byc ze CHOROBA nas omija.
W ktorejs ksiazce Wiliam pisal o facecie chorym na raka, ktoremu lekarze dali tylko pare miesiacy zycia. Facet zaczol uprawiac ostro sport, ale przede wszystkim pil litrami sok z wyciskanch przez siebie codziennie pomaranczy - zyl dlugo i dlugo!!!
Prosze jaka dobra rada.
Tak, wiec a propos mojego marzenia (ktore gdy sie narodzilo bylo calkowicie absurdalne i niedoosiagniecia) to kiedys pomyslalam sobie, ze chcialabym porozmawiac z Wiliamem.
Niestety nie umialam mowic po francusku, a przeciez (jak sobie wtedy pomyslalam) nigdy nie naucze sie na tyle dobrze wladac tym jezykiem, zeby moc porozmawiac z nim na tamaty ktore chcialabym z nim poruszyc.
Ben, niegdy nie zrobilam tyle wysilku zeby go odszukac...
To byl jedne z tych marzen, ktore sprawialy przyjemosc samym faktem , ze gdybym tylko chciala to by sie spelnilo. Jest w zasiegu mojej sily.
Uwielbialam patrzec na barki na Sekwanie i zastanawiac, ktora znich do niego nalezy i ze moze kiedys...
A teraz co mi pozostalo?
Chyba bede sie zastanawiac, ktora z barek mogla do niego nalezec i z ktorej to wskakiwal i nurkowal w brudnej Sekwanie...
I ZE JUZ NIEISTNIEJE.
PANTA RHEI

Etykiety: